estimado estimado
1231
BLOG

SKARGA NA (NA)KAZANIE SKARGI ...

estimado estimado Polityka Obserwuj notkę 19

W moich dłuższych komentarzach w kilku blogach, w tym u RRK, parokrotnie wracał ostatnio motyw roli Kościoła katolickiego w polskiej historii oraz pewnego zdumiewającego paradoksu w postrzeganiu tej roli.  

W okresie bezpośrednio po wielkich odkryciach geograficznych oraz  sukcesach nauki, takich jak odkrycia Kopernika czy Galileusza, przez Europę przetaczały się nurty modernizacyjne, zbiorczo zwane reformacją. Wobec oporu Rzymu przeciwko wszelkim nowym prądom umysłowym przybierały one m.in. postać różnych odłamów protestantyzmu.

Nie ominęło to również obszaru Rzeczypospolitej, państwa wówczas wieloetnicznego i wielowyznaniowego, słusznie uchodzącego za ówczesny wzorzec tolerancji i współistnienia, a przy tym za jedno z potężniejszych mocarstw europejskich (zwłaszcza że sąsiadom, w tym Rosji, wiodło się akurat nienajlepiej). W każdym razie nie byliśmy wtedy w jakiejkolwiek istotnej dziedzinie słabsi od żadnego z naszych sąsiadów, a w paru dziedzinach mieliśmy nad nimi przewagę.

***

W końcu XVI i początku XVII wieku Kościół katolicki skorzystał jednak z niepowtarzalnej okazji, jaką był okres panowania bodaj najgorszego z polskich monarchów, arcykatolickiego króla Zygmunta III Wazy (pomijam tu beznadziejną politykę zagraniczną, z kulminacją w postaci zaprzepaszczenia szans na koronę carów moskiewskich), by doprowadzić do walnego zwycięstwa kontrreformacji i trwałego uzyskania przez katolicyzm rzymski statusu religii dominującej, a w konsekwencji - zablokować modernizację kraju.

W mojej opinii Kościół stał się przez to stał się co najmniej jednym z głównych sprawców późniejszego stopniowego upadku Rzeczypospolitej, choćby dlatego, ze odbierając równy status polityczny i prawny innowiercom - czyli przede wszystkim protestantom i prawosławnym, ale też w jakiejś mierze Żydom i mahometanom - przetrącił ich dotychczasową lojalność wobec Korony.

Równych praw, m.in. w imię dogmatu religijnego, odmówiono między innymi prawosławnym (dyzunickim) Ukraińcom. Niewiele lat później zaczęły się kolejne powstania na wschodzie, wskutek których Rzeczpospolita, poza bezpośrednią daniną krwi, utraciła najpierw połowę Ukrainy, a w perspektywie również drugą - a była to strata ważąca podwójnie, bo osłabiała nas, a wzmacniała Rosjan - naszych głównych konkurentów do dominacji na wschodzie Europy.

Również początkowe błyskawiczne sukcesy najeźdźców szwedzkich zaczęły się od przejścia na ich stronę elit wielkopolskich i litewskich, w dużej mierze protestanckich i niezbyt dobrze się odnajdujących w kraju, gdzie nie-katolicy niedawno zostali uznani za obywateli niepełnowartościowych. To między innymi dlatego, zanim  jeszcze Polska na dobre zaczęła mobilizować się do obrony, Szwedzi opanowali już prawie cały kraj, co doprowadziło do największych strat i zniszczeń wojennych w naszych dziejach (biorąc rzecz proporcjonalnie - znacznie większych niż te podczas II wojny światowej).

Właśnie wtedy, w okresie opiewanym w Trylogii (inna rzecz, na ile zgodnie z prawdą), Rzeczpospolita znalazła się na równi pochyłej, która doprowadziła ją do ostatecznego upadku. Związek przyczynowy między kontrreformacją a tymi nieszczęściami narodowymi nie przedostał się jednak do szerokiej świadomości publicznej, ponieważ zdarzenia te nie postępowały w bezpośredniej bliskości czasowej jedno po drugim, a potem... potem Kościół stal się już faktycznym monopolistą w sferze nauczania historii oraz przekazu tradycji narodowej.

Przedtem jeszcze Konfederacja Targowicka, do dziś słusznie uważana za symbol zdrady interesów narodowych w imię zachowawczych interesów niektórych grup, doprowadziła do unicestwienia Konstytucji 3 Maja i po raz kolejny storpedowała modernizację kraju, choć oznaczało to trwałe oddanie narodu pod rosyjskie, pruskie i austriackie panowanie.

Trzeba podkreślić, że do Targowicy, zresztą z błogosławieństwem z Rzymu, należała praktycznie cała wierchuszka polskiej hierarchii kościelnej wraz z prymasem Polski. Nasza historia w swej wersji obowiązującej tego faktu "prawie nie zauważyła" z tego samego prostego powodu: Wskutek tych zdarzeń to właśnie Kościół katolicki uzyskał pełną kontrolę nad nauczaniem polskiej historii i tradycji... i zrozumiałe, że nauczał wersji wygodnej dla siebie.

***

Nikt rozsądny nie będzie negować zasług Kościoła w podtrzymaniu tradycji narodowej w okresie zaborów i potem komunizmu. Ale, jak wynika z powyższych wywodów, rola Kościoła w całej naszej historii bynajmniej nie jest tak jednoznacznie pozytywna.

Nie powinno się zwłaszcza zapominać, komu zawdzięczamy, że do tych narodowych opresji w ogóle doszło, kto przyczynił się walnie do tego, że nasz kraj wraz ze swą ludnością, zamiast rozwijać się wraz z innymi krajami Europy, trafił do "zamrażarki" na te w sumie prawie 200 lat. Nie powinno się także zapominać, jak dalece nasz portret własny został wypaczony przez pielęgnowanie mitów i przesądów co prawda niezgodnych z prawdą historyczną, ale wygodnych dla Kościoła.

Ale cóż, wskutek tego paradoksalnego zbiegu wypadków w efekcie rozbiorów, na wersji historii, jaka jest w Polsce oficjalnie pielęgnowana (czyli nie tyle na historii, ile na "polityce historycznej"), Kościół nadal twardo trzyma łapę.

***

(Co znamienne, również Czesi utracili samodzielny byt państwowy, i to nie na "głupie" 123 lata, lecz prawie na 300 lat, i również miało to bezpośredni związek z kontrreformacją. A jednak społeczeństwo czeskie jest w znacznym stopniu zlaicyzowane, a do Kościoła katolickiego odnosi się ze znaczną rezerwą, by nie rzec nieufnością. Skąd ta różnica? W Czechach prądy reformacji były silniejsze, a porażka reformacji oraz utrata niepodległości wiążą się z jednym i tym samym wydarzeniem, mianowicie bitwą pod Białą Górą w 1620 r. Kontrreformacja w Czechach zwyciężyła, bo hierarchia katolicka stanęła ramię w ramię z habsburskim najeźdźcą przeciwko własnemu narodowi, i to w sposób znacznie trudniejszy do ukrycia lub późniejszego zmanipulowania, niż to miało miejsce w naszych dziejach. Czesi o tym pamiętają, Polakom zaś skutecznie zrobiono wodę z mózgu, sprawca nieszczęścia został więc wyniesiony do roli zbawcy.

***

Pisałem też w paru miejscach o tym, że obecne wzmożenie Rydzykowo-Kaczyńskie wraz z coraz trudniejszym do ukrycia poparciem większości hierarchów uważam za próbę zmasowanej kontrofensywy wobec "niebezpieczeństwa" modernizacji kraju, innymi słowy - za kolejną falę "kontrreformacji". Po raz kolejny Kościół ujawnia się jako siła, która otwarcie się kraju i jego modernizację postrzega jako śmiertelne niebezpieczeństwo dla swoich wpływów oraz dla swojej tacy, i która w imię tych swoich partykularnych interesów jest zdeterminowana pchnąć Polskę i Polaków z powrotem w czeluść umysłowego średniowiecza. 

Nie bez kozery Henryk Goryszewski,  w rządzie Hanny Suchockiej wicepremier z ramienia ZChN, odpowiedzialny za gospodarkę (!), powiedział  "Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt. Najważniejsze, żeby Polska była katolicka."

***

Aż tu dzisiaj, uwaga, uwaga, ustępujący Sejm 459 głosami uchwalił rok 2012 "Rokiem Piotra Skargi" - polskiego jezuity, jednego z najważniejszych przedstawicieli kontrreformacji, nadwornego kaznodzieję Zygmunta III Wazy, od którego zacząłem tę notkę...

I znów, pod dyktando Kościoła, to właśnie nazwiemy patriotyzmem... bo przecież tylko pod tym Krzyżem...

 

P.S. Cenna lektura dodatkowa: http://www.rp.pl/artykul/9157,724145-Piotr-Skarga---patron-roku-2012---dwuglos--Bem.html?p=2

estimado
O mnie estimado

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka